Na przestrzeni wieków samobójstwo było zwykle potępiane
W sytuacjach, gdy człowiek w swojej religii mógł oczekiwać pocieszenia po śmierci np. mógł mieć nadzieję na życie wieczne czy nieśmiertelność duszy. Dla Pitagorasa (571-497 p.n.e.) samobójstwo jest aktem niesubordynacji wobec boskiego majestatu. „Śmierć jest dobrem, bo uwalnia, wyzwala skrępowaną ciałem duszę. Dopiero po śmierci ma ona możliwość dotarcia do wolnej od zniekształconego wpływu ciała – prawdy absolutnej”. Jednak nie do człowieka należy decyzja o przerwaniu ziemskiego żywota. Zarówno życie, jak i jego koniec zależą od bogów. Człowiek ma inną możliwość ulżenia sobie w doczesnym cierpieniu. Może prowadzić ascetyczny tryb życia, modlić się, oddawać filozofowaniu. Dzięki temu może przyśpieszyć proces duchowego wyzwolenia. Pod dużym wpływem Pitagorasa był Sokrates (469-399 p.n.e). Był on przeciwnikiem samobójstwa. Człowiek według Sokratesa jest własnością bogów. Dysponując więc własnym życiem rozporządza jakby ich, nie swoją własnością. Za ten grzech skazany jest na potępienie. „Człowiek postawiony jest w tym życiu jak gdyby na jakimś posterunku lub placówce, której nie wolno mu opuścić bez zezwolenia; bogowie bowiem otaczają nas opatrznościową opieką, wskutek czego stanowimy jak gdyby część ich własności i dóbr; powinniśmy więc uważać odbieranie sobie życia za niesprawiedliwe i godne ukarania, o ile byłoby w naszej mocy karać tak samo, jak gdyby któryś z naszych niewolników zabił się bez naszego zezwolenia”.