Alkoholicy nigdy nie wrócą do bezpiecznego picia: geneza konsensusu

Najdawniejsze początki przekonania, że osoba mająca poważny problem z piciem musi całkowicie wyrzec się alkoholu, gubią się w otchłani przeszłości. Prawdopodobnie w ciągu wieków wiele osób odkryło metodą własnych prób i błędów, że to absolutystyczne podejście jest dla nich sposobem rozwiązania własnego problemu alkoholowego. Na przykład okazuje się, że dr Samuel Johnson osobiście był zwolennikiem tego rozwiązania w roku 1773, co opisuje James Boswell w następującym fragmencie: On [Johnson] jest człowiekiem wielkiej cnoty, nie pije bowiem wina ani żadnego sfermentowanego napoju alkoholowego, ponieważ – jak nam się przyznał – nie mógłby tego robić w sposób umiarkowany. – Lady McLeod ledwie mu uwierzyła i rzekła – „Jestem pewna, panie, że nie posunąłbyś się za daleko”. – Johnson: „Nie, pani, alkohol mnie rozkłada. Podczas długiej choroby miałem możność odstawić go na dobre. Zalecono mi wtedy nie pić wina; zerwawszy z nałogiem, już nigdy doń nie powróciłem”. W XIX wieku i pod wpływem ruchu na rzecz wstrzemięźliwości coraz powszechniejsza stała się idea, że zreformowany pijak powinien być zwolennikiem całkowitej abstynencji. Konsensus, jaki się wówczas wyłonił, wynikał w całości raczej z osobistego doświadczenia pijących niż jakichkolwiek odkryć naukowych. Publiczność czerpała obserwacje potwierdzające ten konsensus z wykładów na temat wstrzemięźliwości albo historii zreformowanych pijaków, które zalewały prasę antyalkoholową. Poniższe studium przypadku pochodzi z autobiografii opublikowanej w 1881 roku przez jednego z najsłynniejszych wykładowców, Johna B. Gougha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *